Kochane znalazłam wczoraj podczas szukania ulubionej pensety zestaw kosmetyków jaki chciałam odsprzedać jakiś czas temu na allegro ale nikt nie licytował tam były kolejne tusze do rzęs. Tak więc po wypróbowaniu tych, których już nie pamiętam mogę nadać kolejne recenzje :)
1. Avon, Supershock Max Mascara
Ogólnie ja nie jestem zwolenniczką Avonu, choć kilka produktów jest godnych uwagi. Jeśli przedstawię Wam coś do recenzji z Avonu to na pewno to od kogoś dostałam w prezencie a znając życie pewno od babci, bo ona gustuje w Avonach :) Ten tusz ma super piękną szczotę taką dużą i symetryczną z cieniutkimi i dość gęstymi włoskami. Nie zużyłam go całego tylko gdzieś tam 25% bo miałam lepszy tusz w tamtym czasie o którym wspomniałam w cz.1. Na tym tuszu nic nie jest napisane więc nie wiem jaki sobie efekt założył producent chyba, że poszukam o nim info na internecie. Tusz ten jak dla mnie jest troszkę zbyt lejący i odciska się przez to na powiekach czego ja bardzo nie lubię dlatego jego zużycie jest tak niskie. Pomimo odciskania dawałam mu szansę bo ładnie podkręca rzęsy i nie skleja ich jakoś strasznie. Ogólny efekt jest to zaakceptowania ale nie do końca do polecenia, bo kto chce wyglądać jak panda :) Ceny nie poznałam aż do dziś (bo ja nie chcę znać ceny mojego prezentu, dla mnie to psuje efekt niespodzianki nie ważne czy drogiej czy taniej) sprawdziłam dla Was dziś w necie aby ocena była bardziej pełna a cena tuszu to 35zł, znając inne cudne tusze - nie dałabym tyle za tego Avona.
Ocena główna: 6/10
Cena: 9/10
Volume: 5/10
Podkręcanie: 8/10
Sklejanie rzęs: TAK
Zapach: neutralny
2. Miss Sporty, Be Connected (mascara + błyszczyk)
Zdjęcia tego błyszczyka + mascary musiałam się nieźle naszukać w necie ale znalazłam jakoś, a to dlatego, że chyba nie ma go już w sprzedaży. O ile błyszczyk (na tym zdjęciu troszkę za ciemny) jest całkiem fajny to mascara straszna, skleja rzęsy niemiłosiernie (wcale się nie dziwię, że już tego badziewia nie robią) szczoteczka jest mała więc pewnie na niektórych to wielki plus ale ja już jestem w miarę wprawiona w "te klocki" i uwielbiam duże szczoty - nawet mi to nie przeszkadza jak maluje dolne rzęsy (które też są mega długie, więc nie mogę tu przesadzić). Ogólnie nie polecam tego tuszu ale produkt jako taki to warto by było kupić dla samego błyszczyka, ktory choć śmierdzi (tak jak i tusz) to na ustach wygląda super dziewczęco, ładnie i powabnie. Usta się robią takie soczyste, że mniam :] W mojej ocenie końcowej oczywiście oceniam tylko tusz.
Ocena główna: 1/10
Cena: 7/10
Volume: 1/10
Podkręcanie: 4/10
Sklejanie rzęs: TAK
Zapach: śmierdzi sztucznością
3. Maybelline, Volum' Lift - up
To swojego czasu (dość dawno temu) była to moja ulubiona mascara, którą znałam (upragniony Lancome z próbki nie był mi znany z nazwy). Ten tusz zużyłam o dziwo cały, może końcówka mi się wysuszyła zanim go zużyłam, ale to już kompletne resztki. Szczerze to nie wiem co ten tusz robił u mnie zużyty w szufladzie ale to już kwestia drugoplanowa :P A więc tusz ten był naprawdę fajny pod względem nadawania objętości, z tego co pamiętam nie przebija "I love Extreme" ale jest całkiem całkiem i z szczerym serduchem mogę go polecić o ile chcecie coś delikatniejszego niż "I love Extreme" ale nadal chcecie mieć gęste rzęski. Ten tusz w swojej kategorii jest bardzo dobry. Cena jego to jakieś 22-25zł i spokojnie tyle jest wart a nawet i 30zł bym spokojnie wtedy za niego mogła dać i się "nie przejechać". Polecam go spokojnie na dziennie makijaże, w których chcecie mieć firanki bez efektu doklejonych sztucznych rzęs.
Ocena główna: 9/10
Cena: 7/10
Volume: 9/10
Podkręcanie: 6/10
Sklejanie rzęs: NIE
Zapach: neutralny
4. Miss Sporty, Pump up Lash
Moja wersja to ta czarna (nie wodoodporna). Ten tusz jest kontrowersyjny, nie pamiętałam go za bardzo i nie widziałam czemu zużyłam go mało, no to w zanim cokolwiek tu napisałam użyłam go ponownie. Ten już wiem czemu mi podpadł. Tusz ten robi tak zwane "pajęcze nóżki" czyli wydłuża Wasze rzęsy do granic wytrzymałości i wydają się one długie ale rzadkie i takie troszkę krzywe. Efekt wizualny jest niezadowalający. Nie wiem może dla posiadaczek gęstych ale krótkich rzęs mógłby się sprawdzić, na moich długich ale rzadkich wygląda to źle. Co jest dobre to to, że się nie odciska na twarzy więc, polecam go dziewczynom jak pisałam z gęstymi i krótkimi rzęsami, bo może to właśnie dla Was stworzony jest ten produkt. Jest on niestety reklamowany w w ogóle inny sposób jako tusz pogrubiający (przez co go kupiłam) no i tu mnie zawiódł i tylko na tym polu daje mu notki i punkty. Cenowo jak każdy tusz z Miss Sporty kosztuje w granicach 10-13zł.
Ocena główna: 4/10
Cena: 7/10
Volume: 1/10
Podkręcanie: 4/10
Sklejanie rzęs: NIE
Zapach: neutralny
5. Verona, Galactic Flash
Wpadając czasami do sklepu z różnościami z chińskiej taśmy produkcyjnej wpadłam na pomysł, że dam szansę tuszowi stamtąd. Co prawda obawiałam się co z moimi rzęsami zrobi tusz za 6,50zł, ale nigdy nie wiadomo kto na jaką recepturę wpadł i może warto. Tusz ten okazał się lepszy niż ten wcześniej omawiany z Miss Sporty ale nie poraził mnie niczym. Wydaje się, że to po prostu taka ciemna paćka, która nam osadza się na rzęsach i je koloruje na głęboką czerń. Na szczęście tusz nie wyrządził mi żadnej krzywdy a moje oczy totalnie nie zareagowały nawet jak się rozmazał, ale dla mnie to po prostu ten tusz, który nic nie robi. to troszkę podkręca to trzeba przyznać ale tak to.. nic specjalnego. Nie polecam go, bo dla mnie to kolejny tusz, który można zużyć jako pasta do butów.
Ocena główna: 4/10
Cena: 10/10
Volume: 3/10
Podkręcanie: 6/10
Sklejanie rzęs: NIE
Zapach: neutralny
Hmm ja kiedys miałam ten z Avonu, tylko chyba wersje w czarnym opakowaniu, nie wiem czym rozni sie od tej niebieskiej. Dla mnei to byl nawet całkiem fajny tusz:) W ogóle sporo już tych maskar wypróbowałaś :)
OdpowiedzUsuńNiektóre jak napisałam lądowały w koszu.. jak ja miałam zły dzień a mascara była tania i kiepska to "papa" :P ps. mam 25 lat.. troszkę już miałam czasu aby wejść w świat kosmetyków :)
OdpowiedzUsuń