Witajcie Kochane!
Jaki czas temu pisałam Wam o tym, że mogę polecić serię nabłyszczającą od Nivei i właśnie do Was tutaj dzisiaj przychodzę z recenzją.
Łatwo jest mówić i przekonywać, że coś jest fajne ale przecież tutaj chodzi o to jak to wygląda, więc najlepsze są zdjęcia efektów. Na zdjęciu pierwszym są moje włoski normalnie, poniżej naspray'owane Niveiką.
Jak widać bez większego przyglądania spray jakby podkręca kolory, czyli jasne części się lepiej "świecą" a ciemniejsze są jeszcze bardziej ciemne. Przy takich załamaniach włosów jak warkocze jest to najlepiej widoczne.
To cudeńko kosztowało mnie około 15zł w Rossmannie. Używam go już kilka miesięczy i dopiero wykorzystałam jakieś 60% całości. Użyłam raz na tydzień a innymi czasy kilka razy dziennie. Ogólnie myślę, że wystarczy zastosować to raz na pół dnia jeśli jesteśmy w pomieszczeniu a przy wietrze to może 3 razy dziennie. Jeśli użyjemy za dużo włosy nie kleją się i nie wydają się tłuste co jak dla mnie jest jednym z największych plusów tego preparatu.
Zapach jest do wybaczenia - pachnie tak typowo kosmetycznie-fryzjersko nie ma tu rewelacji, ale też nie śmierdzi to jak typowe lakiery do włosów. Gdzie zapachy lakierów, nawet czasami powodowały, że jak byłam młodsza moja mama myślała że coś piłam - te czasy minęły - teraz lakiery już tak nie pachną ale nadal większość robi nam efekt 'tłustych włosów' a to właśnie nie.
Musicie jednak pamiętać, że to jest produkt jedynie nabłyszczający i nie nadaje się do modelowania włosów. Ja osobiście używam najpierw pianki modelującej z Taft (tej zielonej) a dopiero później tego nabłyszczacza. Efekt już nie raz zachwycił znajome więc szczerze mogę polecić :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz