Jak widzę Bydgoszcz


Witajcie moje Gwiazdki,
Dzisiejszy wpis nie będzie do końca kolorowy, ale dojdziemy do tego pokolei.

Jak wiecie jestem z Gdyni i jak wiecie również lubię czasem sobie zwiedzić jakieś nasze polskie miasta lub wsie i sprawdzić co mają do zaoferowania. Co do Gdyni to turystycznie jest ona dość atrakcyjna - jeśli chodzi o Gdynię jako całość to myślę, że każde miasto, w którym się mieszka pół życia pokazuje nam swoje plusy oraz minusy. 

Bydgoszcz był punktem docelowym moich i mojego narzeczonego na sobotę. Plan powstał z minuty na minutę więc bez planowania czegokolwiek wyruszyliśmy w trasę od razu po porannej toalecie i owsiance na śniadanie. 

Sama droga Gdynia - Bydgoszcz poza trasą autostrady A1 była jak na polskie drogi naprawdę znośna, mało dziur, tylko dwie oznaki chamstwa drogowego. Znaki były widoczne i nie szło się zgubić więc tutaj plus dla drogowców. Co do samej Bydgoszczy? Miasto zrobiło na mnie dobre wrażenie. W sobotę było gdzie zaparkować nawet w centrum miasta. Może to wina okropnej pogody (zimno + deszcz) ale miejsca parkingowe były. Stary rynek w Bydgoszczy to kawałek całkiem fajnego terenu, który jest okrążony przez różne sklepiki i kawiarenki umiejscowione w starych, stylowych budynkach. Wszędzie małe i wąskie alejki, które nadawały uroku, dużo zieleni oraz różnego rodzaju pomników upamiętniających wielkich ale i mniejszych ludzi. Co mi się najbardziej podobało to Wyspa na środku miasta. Wszędzie było pełno mostów w różnej stylizacji oraz stylizacje z mini wodospadów.

Niestety pogoda była tak kiepska, że ani zdjęcia nie wyszły zbyt fajnie ani nie mieliśmy chęci zagłębiać się i zwiedzać całe miasto. Było tak zimno w skarpetach i trampkach, że żałowałam, że nie wzięłam swoich zimowych McArthur'ów - ziąb jak późną jesienią (no ale to nie wina Bydgoszczy ;-] ).

Przez ten straszny ziąb postanowiliśmy z narzeczonym wskoczyć na coś ciepłego do restauracji Sfinx w środku miasta i tu już bajka się kończy. O ile Sfinx jest również w Gdyni, to w gdyńskim Sfinxie byłam tylko na piwku na zakończenie liceum - jakoś tamten klimat do mnie nie przemawiał. Jednak skoro tutaj wyrósł nam Sfinx przed oczami a padał zimny deszcz to nas skusił. Wybór dań całkiem spoko, nie było tego ani za mało ani za dużo, wystrój tamtego Sfinxa fajniejszy niż gdyńskiego ponieważ bardziej przejrzysty, więcej światła i ogólnie taki milszy jakby. Było spokojnie gdzie usiąść pomimo tego, że w środku było dużo ludzi. 

Postanowiłam zamówić coś takiego







Co wyglądało tak


Ogólnie rzecz biorąc taki talerz za 20zł to całkiem spoko cena jak na restaurację więc zabieram się do jedzenia. Niestety nie wiedziałam, że do tego dania dodaje się bułkę, a ja będąc na obecnej diecie nie mogę ich jeść więc bułka poszła na bok. Potem zabrałam się za frytki, które w sumie nie zachwyciły, zwykłe frytki, które jakby leżały już z pół dnia co najmniej i zostały po czasie odgrzane. Mięso? Mięso nie wiem jakie powinno być w tym daniu więc nie wiem czy faktycznie 25% dania na oko to powinna być skóra zamiast mięsa, ale surówki... surówki były na 99% ze sklepu z masówki. Identycznie smakujące w obrzydliwy sposób surówki możecie spotkać w każdym markecie w okrągłych pojemniczkach. Jest wiele osób, którym one jako tako smakują więc nie do nich piję a do tego, że Sfinx jako restauracja powinna robić swoje surówki. Według mnie jak Sfinx ma takie coś dodawać do swoich dań to lepiej aby nie dodawał już żadnej surówki.

Dodatkowo w bydgoskim Sfinxie stolik obok nas siedziało jakieś menelskie towarzystwo więc nie dość, że dostałam danie, które było warte góra 5zł, których pewno i tak bym za to nie dała to jeszcze musiałam się wsłuchiwać w ględzenie baby z głosem przepitym jakby waliła ruskiego Basa z gwinta przez pół swojego menelskiego życia.

Podsumowując:

Pogoda  - Porażka
Towarzysz podróży  - Nie mogło być lepiej ;-)
Miasto - Piękne i świetnie zaaranżowane
Ludzie w mieście - ludzie na ulicach normalni, w Sfinxie to jakiś żart

Co do Bydgoszczy, jak mówiłam narzeczonemu jak będzie ładna pogoda koniecznie trzeba tu ponownie wpaść, bo naprawdę warto a co do Sfinxa to wraził mnie do siebie nie tylko bydgoski Sfinx ale i cała sieć.


1 komentarz:

  1. Faktycznie dziwne danie, to mało powiedziane.
    W Bydgoszczy nie byłam. Może kiedyś...
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń